Chora miłość zbieracza i tragedia 27 psów

Chora miłość zbieracza i tragedia 27 psów

12802903_994851927272494_1983871914273338835_nNiejednokrotnie miałyśmy z nimi do czynienia. Zmora wszystkich Fundacji i bardzo ciężka współpraca – zbieracze czyli osoby, które zbierają… nie pocztówki, płyty winylowe czy pocztówkowe a … psy! Bez należytej opieki, jedzenia w warunkach strasznych żyją w kupie notorycznie się rozmnażając. A zbieracz tragedii nie widzi tylko … kocha pieski! Wszystkie  bez wyjątku.

Najczęściej odbywa się to na wsi (chociaż z miastowymi zbieraczami mieszkającymi w blokach też miałyśmy do czynienia). Rozpadający się dom, stodoła i syf na podwórku. Wśród również kolekcjonowanych rupieci co chwila widać psy. Nie da rady ich policzyć, biegają, szczekają i wydawać by się mogło że jest ich coraz więcej.

Sam zbieracz to osoba, które na swój własny sposób kocha zwierzęta. Niestety chorą miłością. Zazwyczaj już wiekowa.

Zaczyna się od jednego, dwóch psów. Przygarniętych, podrzuconych, wpuszczonych na podwórko. Później dochodzi kolejny a w międzyczasie wszystkie suki zostają zapłodnione. Kolejne szczeniaki które mają następne i totalny brak kontroli nad drastycznie powiększającym się stadem.

MOPS, sołtys czy ktokolwiek inny kto mógłby w jakiś sposób pomóc absolutnie nie reagują. Mimo, że wszyscy wiedzą co się tam dzieje uważają człowieka za nienormalnego i wciąż podrzucają mu psy pukając się w czoło gdy, powiedzmy, nie mając wyjścia przygarnia kolejne. I tak w kółko.

Hasło „sterylizacja” to wciąż temat tabu. Poza tym skąd wziąć taką ilość pieniędzy. Tu mógłby pomóc wójt ale on najczęściej nie widzi problemu – wszak nie są to jego psy.

Psy żyją w stadzie. Mają również stadne zachowania. Szczekają, uciekają przed człowiekiem lub atakują. Chowają się w różne zakamarki, kulą i nie znają innego życia poza tym, które dostają: podwórko, wieś i brak kontaktu a człowiekiem. Smycz, obroża, leki, spacery, piłeczka, odpoczynek – to pojęcia nieznane.

Sama współpraca ze zbieraczem to wyjątkowo trudne rozmowy. On kocha każdego i martwi się, że nigdzie nie będą miały tak dobrze jak u niego. Początkowo nie zgadza się na nic. W późniejszych jednak rozmowach zgadza się na znalezienie domów dla części psów. Jednak zbieractwo to choroba, taka sama jak uzależnienie. Choroba którą trzeba leczyć. Ale zbieracz zazwyczaj sam leczenia nie podejmuje więc za jakiś czas znowu ma całe stado. przygarnięte, podrzucone. I tak w kółko Macieja.

12512262_994852150605805_8036155706770751492_n

Marusia – jest jedną spośród 27 (tyle się udało policzyć) psów, które uzbierał chory człowiek. Miała być starą sunią, okazała się około 4-5 letnia. Podejrzewamy, że zbieracz specjalnie powiedział że jest stara żebyśmy jej nie zabrali. Farciara. Padło akurat na nią bo chciałyśmy wziąć staruszkę a wybór 1 psa, któremu możemy pomóc z tak licznego stada to naprawdę ciężki wybór. (pozostałe psy szukają domów – nadzór nad adopcjami prowadzi OTOZ Animals Inspektorat w Tarnowie).

12799348_963430910393266_3913592079603707313_n

Marusia okazała się być w miarę młodą sunią. Spokojną , spolegliwą. Kompletnie nie znającą życia w mieście, winda, schody, tle ludzi, chodnik, trawa – a do czego to służy? Za to łóżko poznała od razu 🙂 Początkowo przerażona tym co dostała w miarę upływu czasu okazuje się być całkiem ogarniętą sunią.

12801365_963583050378052_700560027103152500_n

 

Przyjechała do nas mega… napompowana. Ciąża? Zagazowane jelita? Od razu miała wykonane USG i badania krwi i okazało się, że jest po prostu mega gruba. U zbieracza nie miała spacerów. Spleśniały chleb, kości i … ogródek do biegania. Tylko, że nie biegała a cały czas leżała.

12835045_1760623927501933_521604972_n

Kompletnie nie ma kondycji, sapie po wejściu na kilka schodków. Pracujemy nad jej prawidłową wagą i kondycją. Z dnia na dzień jest coraz lepiej.

12312541_1762280350669624_1945870359_n

Pierwsze dni dla Marusi nie były zbyt fajne. Po wyjściu opiekunki do pracy została sama i … zdemolowała pół mieszkania dobierając się również do bardzo ważnych papierów fundacyjnych! łaziła o krzesłach, stołach, parapetach. Próbowała otworzyć sobie drzwi, nosem. Ataki paniki trwały dosłownie 2 dni. Teraz, po tygodniu już potrafi spać i czekać na powrót opiekunki tymczasowej. Na spacerach nie zamiata również swoim pięknym ogonem po chodniku tylko dumnie unosi go ku górze. W kontakcie z człowiekiem jest jeszcze ostrożna, nauczy się, że ludzie fajnie drapią za uchem 🙂

12788468_1761191554111837_620579055_o

Nos Marusi. Po wizycie u weterynarza, czyszczeniu gruczołów i wycinaniu kilkuletniej kupy z sierści z nos nic nie jest.

 

Przed nami zabieg sterylizacji, zakup karmy, odrobaczenie, odkleszczenie a już na minusie mamy – 213 zł.

Dlatego zwracamy się o pomoc. Bez Was nie damy rady 🙁

Fundacja MIKROPSY

ul. Bluszczańska 76 lok 177
00-712 Warszawa

nr konta 22 1090 1043 0000 0001 2026 4644
w tytule Darowizna na cele statutowe Marusia

SWIFT: WBKPPLPP
IBAN : PL22109010430000000120264644
paypal fundacja@mikropsy.org

Dziękujemy!