Specjalista ds adopcji – to nowe pojęcie, które przy tak wielu organizacjach prozwierzęcych powoli wchodzi do codziennego słownika branży prozwierzęcej. Warunki adopcji, ankieta przedadopcyjna, wizyta adopcyjna, umowa adopcyjna. To niektóre hasła na widok których człowiekowi przychodzi na myśl: „a po cholere to wszystko? Chce dać domek a niedobra Fundacja nie chce mi dać pieska.” „No skandal skandal” – wtórują znajomi na facebooku. Dlaczego tak a nie inaczej? Pohamuj emocje (spróbuj) i czytaj dalej.
Znane portale ogłoszeniowe pękają w szwach od ogłoszeń psów poszukujących domów. Setki stron, tysiące ogłoszeń. Długotrwałe poszukiwanie pupila i szok, że aż tyle psów szuka domu. (kliknij w zdjęcie)
Ogłoszenia dzielimy na:
– oddam byle komu byle gdzie czyli ogłoszenia osób prywatnych, dla których słowo odpowiedzialność czy sterylizacja są niepojęte. Najczęściej ogłaszane są szczeniaki – wszak suka się puściła a sterylizacja to okrucieństwo lub z niewiadomych powodów niepotrzebne już bo.(Kliknij w zdjęcie)
– oddam za darmo rasowego pieska – czyli nielegalna sprzedaż psów bez rodowodów, gdzie najczęściej więcej informacji udzielają telefonicznie i okazuje się, iż za darmo to znaczy 600 zł
(kliknij w zdjęcie)
– sprzedaż przyjaciela z hodowli. kat 1 czyli tzw gównostowarzyszenia czyli stowarzyszenia które pseudohodowcy zaczęli otwierać po wejściu nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt czyli ogłoszenia: byle komu byle gdzie byle szybko dali gotówkę. Chętnie się targują i błyskawicznie sprzedają szczeniaki, kasa najważniejsza
– sprzedaż przyjaciela z hodowli czyli niby super Związek Kynologiczny gdzie jak się okazuje Ci miłośnicy zwierząt nie są aż tacy święci jak się opisują. ( o tym za jakiś czas).
– ogłoszenia psów ze schronisk/fundacji robione przez wolontariuszy.
Dziś poruszać tematu sprzedaży przyjaciół nie będziemy. To już było a kolejne będą wkrótce. Skupiamy się na ogłoszeniach osób prywatnych.
Diametralną różnicę widzę w psach ogłaszanych przez wolontariuszy a ogłoszeniach psów oddawanych przez – jak się okazuje – prymitywnych prywatnych ludzi.
Przede wszystkim zdjęcia, które nam – wolontariuszom zajmują dużo czasu bo musi być pogoda, bo musi być ujęcie bo musi być perspektywa i wiele innych musi. Te prywatne robione są komórką, byle jak byle gdzie a to co poza psami widać na zdjęciu pozostawia wiele do życzenia. Bród, smród, chlew, słoma i … szczeniaki.
Treść ogłoszenia również się różni. Wolontariusz opisze dokładnie psa, jego zachowania, charakter, umiejętności. Wspomni również o wadach jaki i warunkach adopcji gdzie wymieni te straszne słowa (ankieta, wizyta, umowa) na widok których niektórzy dostają czkawki.
Wraz z grupą fajnych wolontariuszek postanowiłyśmy zrobić prowokację, która miała na celu udowodnienie jak ludzie oddają psy i dlaczego to my – wolontariusze jesteśmy tak a nie inaczej rozumiani przez niezbyt tolerancyjne i wyrozumiałe nasze polskie społeczeństwo.
Po co to zrobiłyśmy? Żeby otworzyć oczy tym, którzy poza własnym czubkiem nosa świata nie widzą. Pokazać jak wygląda świat adopcji od kuchni i z kim my również mamy do czynienia (bo dokładnie takie same postacie a nawet gorsze w które wcieliłyśmy się podczas prowokacji piszą/dzwonią do nas) .
Określiłyśmy więc siebie – internetową postać (jesteśmy prostym człowiekiem ze wsi, który trzyma psy na łańcuchu, robi błędy i chce pieska bo go kocha o czym napisał przecież) i grupę odbiorców – osoby prywatne w ogłoszeniach których nieużyto słowa „adopcja” – (to kolejna różnica pomiędzy osobami prywatnymi a wolo – dobór słów. Dla nas Adopcja to słowo jak najbardziej właściwe.).
Z podobnym lub tym samym słowem wstępu w wiadomości leciałyśmy po kolei jak się dało. Szczeniaki, 2,4 6 miesięczne, dorosłe psy mieszkaniowe czy nawet 12-14 latki, które się wysłużyły. Prosimy zapiąć pasy i zapraszamy w ciekawą podróż – do prawdziwego świata ludzkiej, polskiej empatii i traktowania zwierzęcia jak śmiecia.