„Nie mogę zaadoptować psa bo pracuję.”
„A mnie nie ma w domu, więc jak będzie zostawał sam to będzie się męczył.”
„Tak mi go żal będzie jak ja będę w pracy, nie mogę go wziąć”
To najczęściej słyszymy od ludzi, których próbujemy namówić na adopcję psiaka. Nic bardziej mylnego Drodzy Moi! A dlaczego? przeczytaj fakty i mity na temat „męczenia psa” gdy sam w nim zostaje.
Psiaki, do których adopcji namawiamy znajdują się najczęściej w schroniskach. Proszę sobie nie wyobrażać, że polskie schronisko to 5 gwiazdkowy hotel all inclusive. Wręcz przeciwnie. Schronisko to odpowiednik więzienia, iestety o zaostrzonym rygorze. Z tą jednak różnicą, ze w więzieniu można chociaż raz dziennie wyjść na spacerniak, w schronisku nie ma takich przywilejów. W więzieniu przynajmniej jest toaleta, w schronisku trzeba robić „pod siebie”.
Schronisko to boks z kratami dzielony przez psa wraz z innymi współwięźniami. Jeden dominujący, drugi uległy – trzeba się dostosować. Jedna micha podawana raz czy dwa razy dziennie, trzeba ustąpić. Woda? Jak dominujący pozwoli, mogę się napić. Kąt – jedyne bezpieczne miejsce. Żadnych spacerów, ewentualnie jeden w tygodniu kiedy wolontariusze przyjadą do schroniska. Ale są też tacy, którzy latami nie opuszczali boksu. Trwanie w beznadziei i oczekiwanie na ratunek ze strony człowieka.
Psy są wbrew pozorom bardo prosto skonstruowane. Ich system składa się na – spanie, jedzenie, spacer, tulenie, spanie, jedzenie, spacer, tulenie. Nie chodzą do pracy, nie siedzą przed komputerem, nie gotują, nie sprzątają, nie robią zakupów. Nie robią wielu innych rzeczy, które robią ludzie. Przez większą część dnia psy śpią pod warunkiem, że ich baterie zostały rozładowane porządnym spacerem.
Ich dzień w schronisku wygląda następująco
Poranek – pora karmienia i sprzątania boksów. Wrzucona micha, jak mu pozwolą zje – jak nie – głoduje. Pracownik sprząta boksy – tyle kontaktu z człowiekiem.
Brak jakiegokolwiek spaceru. Brak kontaktu z człowiekiem. Brak „spacerniaka” brak zabawek. Strach i walka o przetrwanie. Wzmorzona czujność na wypadek, gdyby któryś ze współwięźniów krzywo spojrzał i ponownie zaatakował.
Popołudnie – micha, sprzątanie. Podobnie jak rano – strach i walka o przetrwanie. I znowu czuwanie i strach i obawa.
Wieczór – skazani sami na siebie. Niespokojny sen gdzieś w kącie zimnego, betonowego kojca. Sen czujny, pozycja psa – zwinięty w kłębek. Płacz i wycie innych, zapach śmierci, martwe ciała umierających w samotności cierpiących tych starych, chorych, słabszych…
Jak zatem wyglądałby dzień adoptowanego psa w swoim domu
Poranek – radość z widoku swojego człowieka. „Wszak nie widziałem Cię kilka godzin bo spałem i strasznie się cieszę, ze Cię widzę”. Oczekiwanie na spacer. Spacer szalony, intensywny, rozładowujący nadmierną energię. (Odpowiedzialny właściciel wstaje pół godziny wcześniej, żeby wybiegać swojego pupila). Powrót – pyszna micha – „Tylko dla mnie!”. Posłanie/łóżko i spać. Wszak w przypadku psów – pies zmęczony = pies szczęśliwy.
Popołudnie – po 8-9 godzinnym spaniu, podczas gdy właściciel jak wół haruje w „robocie”, radość z powrotu Pana. Przeciągnięcie się, sprawdzenie czy baterie dobrze się naładowały i „Dobra, wyspałem się! Możemy iść i pobiegać!” Kolejny spacerek, piłeczka, patyczek, bieganie, radość ogólna. Powrót do domu i z powodu braku obowiązków – sen.
Wieczór – po filmie obejrzanym na kolanach u właściciela wieczorny spacer. Cisza, spokój, obwąchanie wszystkiego na co się natrafi i obsikanie każdej trawki. Tzw. odbieranie maili i odpowiadanie na nie właśnie podsikiwaniem (tu opisujemy zachowania większości samców). Powrót do domu, micha „Oj, dzisiaj gotowane mniam mniam”. Łóżko i spać! Wywalone koła do góry, spuchnięty od obfitej kolacji bebech również wywalony do głaskania. To się nazywa wyluzowany i szczęśliwy pies.
Porównując przykładowy scenariusz życia psiaka, który już doświadczył niemiłych przygód ze strony człowieka (psy, które znajdują się w schronisku raczej nie doświadczyły nic dobrego ze strony swoich właścicieli) sami odpowiedzcie dobie na pytanie
lepsze 10 godzin samemu w domu czy 24 w schronisku?
Część fantastycznych zdjęć użyczył nam Marcin Bukowski Photography, który pokazał tragedię schroniskowych psów w obiektywie. Dziękujemy